poniedziałek, 4 czerwca 2012


Włoski bar

Często po powrocie z Włoch, szczególnie rano mam ochotę pójść do baru na kawę, za którą zapłacę równowartość 1 euro, zjem pyszne ciastko lub rogalika i przywitam się ze znajomymi. 
Niestety, zabiegani Polacy nie zawsze są w stanie znaleźć czas na taką przyjemność. Na próżno szukać w Polsce atmosfery włoskiego poranka. 

Bar w Polsce kojarzy się głównie z miejscem, gdzie można wyjść wieczorem, głównie w celu spożycia wysokoprocentowych napojów. Bary w małych miejscowościach kojarzą się negatywnie głównie z powodu przychodzących tam nietrzeźwych klientów. Polski "bar mleczny", to ulubione miejsce studentów oraz klientów o mniej zasobnych portfelach, to tam można zjeść za najniższą cenę.

Tymczasem we Włoszech…


Bary przeżywają największe oblężenie rankiem w godz. 7.00- 9.00. Zręczni barmani parzą kawę bez chwili wytchnienia. Klienci tłoczą się przy ladzie rozmawiając. Rankiem chodzi się do baru pod domem (gdzie można spotkać sąsiadów) lub niedaleko miejsca pracy (gdzie spotykamy współpracowników). Można się przywitać, energicznie podyskutować i w dobrym humorze rozpocząć dzień.

Jedna z kawiarni uniwersyteckich na Sapienzy.

Pamiętajmy! We Włoszech za kawę zwykle płacimy przy kasie (alla cassa), która często znajduje się w zupełnie innym miejscu niż lada (il banco), obowiązkowo należy wziąć rachunek (lo scontrino), podejść do barmana i powiedzieć, co sobie życzymy. Jeśli w danym miejscu są stoliki (i tavolini) to cena kawy przy takim stoliku będzie wyższa zapłacimy od 50 do 100% więcej.
To baru wraca się w ciągu całego dnia oczywiście po coś do picia, lub kawę (po 12.00 bez mleka). To tutaj można kupić bilety autobusowe, doładowanie do telefonu czy los na loterię.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz